poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 4.

Niedziela, nie przepadam za tym dniem ale tylko i wyłącznie dlatego ze po niedzieli jest znienawidzony przez pół świata dzień mianowicie PONIEDZIAŁEK.Ten dzień zaczął się całkiem zwyczajnie, pomijając fakt że mój ukochany braciszek zleciał ze schodów i narobił chałasu w całym domu na szczęście nie obudził rodziców. Ubrana i umyta wyszłam z pokoju by zjeść śniadanie, w międzyczasie napisałam sms'a do Charlie
DO CHARLIE : " Heej ;* Jak tam?^^ co powiesz na krótki spacer? ;3"
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, zanim schowałam telefon otrzymałam wiadomość.
OD CHARLIE  : "No hej ;* A Db  pewnie, za 15 minut tam gdzie zawsze? ;>"
DO CHARLIE  "Pewnie ;*"
W Kuchni zrobiłam sobie tosty z serem, zjadłam je i wyszłam.
Błądziłyśmy z Charlie po Sydney, opowiedziałam jej o tym że spotkałam Michaela i Ashtona i o tym jaki przypał zrobił mi mój brat. Dowiedziałam się również trochę rzeczy o Charlie między innymi że należy do tych samych fandomów co ja, mamy więcej wspólnego ze sobą niż myślałam. Koło godziny 15 mój telefon charakterystycznie zawibrował.- Dostałam powiadomienie z twittera. Ashton tweetnął że za 30 minut będą pod Galerią Handlową "Red". Przeczytałam Charlie tweeta i ruszyłyśmy pod galerię, na miejscu było więcej osób niż się spodziewałam. Po chwili wyszedł Luke Calum i Ash, fanki rzuciły się na nich jak wygłodniałe zwierzaki. Przecież one ich rozszarpią. Już prawie dopchałam się do Asha i Luke'a ale zaraz zaraz gdzie do cholery jest Calum!?
-Widziałaś może Caluma?-Zapytałam wysokiej brunetki stojącej obok mnie.
-Tego dzieciaka, jak go można lubić? przecież to palant- Parsknęła śmiechem.
-I Ty śmiesz nazywać się 5SosFam wyzywając Caluma?-Zapytałam podnosząc głos na dziewczynę.
-Nienawidze tego gówniarza, ja kocham Luke'a ożenimy się i będziemy mieli dziecko-Odpowiedziała z uśmiechem.
-Ty jesteś chora!-nie zdążyłam nic więcej powiedzieć bo dziewczyna uderzyłą mnie z pięści w twarz, oczywiście niektóre fanki od początku nagrywały naszą "rozmowę" ale mam to w dupie.
- Nie będe zniżać się do Twojego poziomu, narazie.-Chciałam wyminąc dziewczynę ale złapała mnie za nadgarstek-Puść mnie-Krzyknęłam.
-Na mnie się nie krzyczy kochana-Brunetka uśmiechnęła się.
-Wybacz ale muszę iść poszukać osoby której muszę podziękować za to co dla mnie zrobiła-Wyminęłam ją i poszłam szukać Caluma.
Calum siedział na schodach skulony, głowę miał schowaną w rękach i chyba płakał. Usiadłam obok niego na schodach i po prostu Go przytuliłam.
-Cii, Calum nie płacz proszę.- Calum cicho szlochał, jejku nie nawidze gdy mój idol płacze, sama zaczęłam płakać.
-Dziękuje Ci-Calum spojrzał mi w oczy i lekko się uśmiechnął.
-Za co? Bardziej ja powinnam podziękować Tobie że jestes i pomagasz mi nawet o tym nie wiedząc-Odwzajemniłam uśmiech.
-Dziękuje Ci za to jak mnie broniłaś przed tą dziewczyną oraz za to że teraz jesteś tu ze mną.
-Nie ma za co, zrobiłam co do mnie należało-Calum otarł mi łzy-Jestem Maddie.
-A ja Calum, jakbyś niewiedziała-Zaśmiał się.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, wymieniliśmy się numerami telefonów, zrobiliśmy kilka zdjęć, miło spędziliśmy czas. Całkowicie zapomniałam o Charlie. O cholera! Charlie! gdzie ona jest? Musze jej poszukać.
-Przepraszam Calum ale musze lecieć, zgubiłam przyjaciółkę i teraz musze jej szukać, przepraszam-Uśmiechnęłam się w stronę mulata.
-Oki, ja lecę do chłopaków bo musimy wracać, to do zobaczenia Maddie i jeszcze raz dziękuje!-Uściskał mnie na pożegnanie i zniknął z mojego pola widzenia. Wybrałam numer do Charlie i zadzwoniłam do niej.
-Charlie ja Cię przepraszam, gdzie jesteś? -Spokojnie, jestem za Tobą odwróć się.
Dziewczyna zakończyła połączenie a ja odwróciłam się i podbiegłam do niej. Charlie widziała tą całą akcję z tą brunetką, uznała ze słusznie się zachowałam. Moja przyjaciółka dostała autograf od Ash'a i Luke'a a także zrobiła sobie z nimi zdjęcia.

*Perspektywa Luke'a*

Poprosiłem Ash'a by twitnął do fanów ze zaraz będziemy pod galerią, chciałem się z nimi zobaczyć, czasem chciałbym zadzwonić do wszystkich fanów i podziękowac im za to co dla nas zrobili. Gdy fani nas zobaczyli rzucili się na nas, nie zdziwiło mnie to, już się przyzwyczaiłem. Gdy rozdawałem autografy usłyszałem rozmowę jakichś dwóch dziewczyn, najbardziej zwróciłem uwage na to ze jedna wyzywała mojego przyjaciela.
-Widziałaś może Caluma?
-Tego dzieciaka, jak można go lubić?
-I Ty śmiesz nazywać się 5SosFam wyzywając Caluma?
 -Nienawidze tego gówniarza, ja kocham Luke'a ożenimy się i będziemy mieli dziecko.
-Ty jesteś chora!-ta wysoka uderzyła w twarz tą niższą.
- Nie będe zniżać się do Twojego poziomu, narazie.
-Na mnie się nie krzyczy kochana
-Wybacz ale muszę iść poszukać osoby której mogę podziękować za to co dla mnie zrobiła.

Ta niższa zaimponowała mi swoim zachowaniem, chciałem podejść do niej i podziekować ale zniknęła, chyba poszła szukać Caluma. Jakieś 30 minut później fani rozeszli się i mogłem pogadać z moim przyjacielem.
-Ash słyszałeś tą rozmowę tych dwóch lasek?-Zapytałem szturchając przyjaciela w bok.
-Tak, nie wierzę że ta jedna zwyzywała Caluma, Maddie zasłużyła na nagrodę.-Uśmiechnął się lekko.
-Znasz ją?-Uniosłem brwi.
-Tak, pamiętasz jak Michael opowiadał że jakaś dziewczyna wjechała w niego wózkiem?
-Tak pamiętam-Zaśmiałem się.
-To była Maddie, ta niższa dziewczyna która broniła Caluma. Ja poznałem ja wczoraj w skateparku, jest bardzo miła.
-Muszę ją poznać i podziękować.-Powiedziałem z uśmiechem
-Uwierz będziesz miał jeszcze okazję, pewnie niedługo się zobaczymy
. Napisz do Caluma zeby juz wracał.
-Oki juz piszę
.
Jejku gdzie jest Calum? martwie się. Okazało się że Cal był z Maddie, ona mu bardzo pomogła, chyba ją polubił. Nie znam tej dziewczyny ale ją lubie, ta logika. Całą drogę powrotną rozmawialiśmy o Maddie.

*Perspektywa Maddie*

 Po powrocie do domu wskoczyłam pod szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Wzięłam laptopa z półki i włączyłam go, zalogowałam się na instagramie, twitterze oraz facebooku gdzie wszędzie było pełno filmików z dzisiejszego dnia z moim udziałem. Na twitterze była akcja #ThanksYouBrunette kliknęłam w hasztag i wyświetliły mi się przeróżne tweety. W większości z nich dziewczyny dziękowały mi za to co zrobiłam. Automatycznie na twarzy pojawił mi się wielki uśmiech. Zrobiło mi się bardzo miło z tego powodu. Ludzie mnie lubią!.- zaśmiałam sie sama do siebie. Śmiałam sie do monitora.- nie mogłam opanować radości, a świadomość o tym że pomogłam dziś jednej z najważniejszych dla mnie osób była wspaniała i bardzo motywująca. Później z nadal utrzymującym się uśmiechem na twarzy zasnęłam

----------------------------------------------
Akcja zaczyna się rozwijać (:
Znowu późno dodany ale wazne że jest (:
A&Z

poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 3.

Rano do mojego pokoju przywlókł się Brad, skakał po moim łóżku jak opętany, zachowywał się jak małe dziecko które dostało wymarzoną zabawkę.Oczywiście mnie obudził, po co mi sen? Po to żeby być wypoczętym? Niee, napewno nie.IDIOTA.. Śmiał się głupkowato wymachując rękoma na wszystkie strony co wyglądało naprawdę przekominicznie.
-Bradley! Możesz się uspokoic i powiedzieć o co Ci chodzi?-Krzyknęłam na starszego brata.
-No bo, niedaleko nas jest skatepark i pomyślałem że moglibyśmy tam pójść i pojeździc jak za dawnych lat!-Krzyknął uradowany prosto do mojego ucha.
 -Czekaj. CO!?-Gwałtownie podniosłam się z łózka-Okej,okej to daj mi 15 minut i mozemy wychodzić-zaczęłam się śmiać.
Nie miałam pojęcia w co się ubrać, ale wiedziałam jedno, musi być mi wygodnie, założyłam czarny t-shirt włożony w spodenki z wysokim stanem oraz czarne vansy. Wyciągnęłam z szafy moją ulubioną deskę, oraz czerwoną koszulę w kratę którą przewiązałam w pasie i zbiegłam do kuchni by zjeść jakieś śniadanie. Wyciągnełam z lodówki mleko po czym wypiłam na raz chyba z pół kartonu, następnie z kredensu nad zlewem wydobyłam masło orzechowe które nałożyłam na chleb tostowy. Po spożyciu moich pyszności usiadłam przed telewizorem w oczekiwaniu na brata guzdrzącego się gdzieś na piętrze.
-Bradley idziemy!
-Już schodzę!- Krzyknął zbiegając po schodach z deską w ręku.
-No nareszcie!- odparłam otwieracąc drzwi.
Wskoczyliśmy na deski i ruszyliśmy do parku, zajęło to nam 15 minut. Podczas podróży nie obyło się bez wykonywanych przez nas trików.Po dojechaniu na miejsce ruszyliśmy na rampy. Dużo chłopaków w skateparku była zdziwiona moją osobą, tak jakby nigdy nie widzieli dziewczyny da desce.Przy wykonywaniu hardflipa upadłam wykręcając kostkę, Bradley podbiegł szybko do mnie, wziął na ręce i ruszył w stronę ławki, krzyknął w stronę jakiegoś chłopaka by przyniósł lód, na szczęście naprzeciwko skateparku była lodziarnia a sprzedawca widział mój upadek i dał chłopakowi lód.Brad przyłóżył lód do mojej kostki i wymasował ją, okazało się że to tylko leciutkie stłuczenie i nie trzeba jechać do szpitala, jak dobrze że brunet studiuje medycynę. Siedziałam na ławcę i rozmawiałam z brunetem o zdarzeniach sprzed kilku dni, czyli wjechanie w Michaela wózkiem i nazwanie go teletubisiem, spotkanie Luke'a w drodze do szkoły, opowiedziałam mu rownież o Charlie. W oddali zobaczyłam pomarańczowo włosego chłopaka oraz ciemnego blondyna z lokowanymi włosami z przewiązaną bandaną na głowie jadącymi na bmxach, to na sto procent był Ashton i Mike. Brad coś do mnie gadał ale nie słuchałam go, byłam zapatrzona w stronę jadących na bmxach dwójce. Po chwili ocknęłam sie i opanowałam swój fangirling panujący we mnie i wstałam z ławki .
-Cześć Maddie!-krzyknął Mikey
-Cześć! Co tu robisz?- zapytałam patrząc na jego włosy.
-Przyszedłem z Ashem trochę pojeździć. A właśnie poznajcie się, Maddie to jest Ashton chociaż i tak pewnie go znasz, Ashton to jest Maddie.- blondyn powitał mnie ciepłym uśmiechem i uściskiem dłoni który oczywiście odwzajemniłam.
-Michael opowiadał o Tobie, mówił ze wjechałaś w niego wózkiem-Zaczął się śmiać.
O nie, Calum i Luke pewnie też juz wiedzą ze w niego wjechałam, niech jeszcze oznajmi to całemu światu a wtedy napewno będę pośmiewiskiem.
-Taa, jakoś tak wyszło ze go nie zauważyłąm i wyladowałam na jego plecach.
Po chwili rozmowy z chłopakami przedstawiłam im Brada, chłopaki złapali wspólny język i zaciekle dyskutowali o deskorolkach, autach oraz wszystkim co się da. Znając Bradleya zaraz palnie coś w stylu "Lubię tych twoich sosików" lub zacznie opowiadać kompromitujące mnie historie.
-Wiecie ze Maddie jest Waszą fanką?-Uśmiechnął sie w moją stronę szyderczo.
O nie zaczyna się, przecież w oczach chłopców będe pośmiewiskiem.
-Serio?-Zapytali obaj w tym samym czasie.
-Tak.-kiwnął głową.
-Madeline-zwrócił się w moją stronę Brad-Pamiętasz jak chciałaś skakać tak jak chłopcy do She Looks So Perfect i...-zakryłam mu usta dłonią by się zamknął ale co ja mogę, jestem od niego niższa i to o jakieś 15 centymetrów-spadłaś na twarz?
No to koniec, bardziej chyba nie da się mnie upokorzyć.
Chłopcy nic nie powiedzieli tylko zaczęli sie śmiać, na ich miejscu pewnie zrobiłabym to samo ale zawstydziłam się i moje policzki oblał rumieniec.
-Maddie-odezwał się Ash cały czas się śmiejąc-Nie przejmuj się, gdybyś widziałą Caluma i Luke'a gdy pierwszy raz skakali. Luke zrobił szpagat i spodnie mu się rozerwały a Calum wpadł na ścianę i miał wielkiego guza na czole.
Wybuchłam nie pochamowanym śmiechem, wyobraziłam to sobie i nie wyglądało to zbyt dobrze.
-Idziemy jeździć?- zaproponowała Mike gdy już się ogarnął.
-Ja nie, miałam lekki wypadek i boli mnie kostka, więc wracam do domu, ale Brad może z Wami zostać jeśli chcecie-Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Jasne!-Krzyknęli z Ashtonem chórem, chyba polubili mojego brata-Szkoda ze nie zostaniesz, ale następnym razem na sto procent uda nam się pojeździć-Powiedział Mike.
Pożegnałam się chłopakami przytulasem i ruszyłam do domu, usłyszałam jeszcze krzyk Asha "Ścigamy się do ramp!" idioci.

-------------------------------------------------------------------
Przepraszamy ze tak późno ale obydwie jesteśmy chore i trudno było nam pisać ;/
Zachęcamy do komentowania bo to naprawdę motywuje ;>
DZIĘKUJEMY ZA PONAD 300 WYŚWIETLEŃ BLOGA, GDY GO ZAKŁADAŁYŚMY ŻE  BĘDZIE TYLE MAMY ANDZIĘJE ŻE TA LICZBA ĘDZIE WZRASTAĆ ;P
A&Z

sobota, 20 września 2014

Rozdział 2.

Obudziło mnie brzęczenie telefonu, na ekranie ujrzałam że przyszedł do mnie sms.
Od Charlie:  "Siemka ;* Oznajmiam Ci iż nie idziemy dzisiaj do szkoły ponieważ jest jakiś zjazd dyrektorów czy coś takiego ;>"
Do Charlie: "Oki, a co powiesz na małe zakupy?^^"
Nie musiałam czekać długo na odpowiedź, umówiłam się z dziewczyną o 11:45 na rogu ulicy. Podreptałam szybko do łazienki i odbyłam tam poranną toaletę. Zdecydowałam się założyć krótką białą bokserkę z nadrukiem, jasne marmurkowe spodenki z wysokim stanem a do tego moje ukochane czarne vansy.Zeszłam na dół by zjeść śniadanie. Rodziców pewnie już nie było, wychodzą rano do pracy i wracają bardzo późno do domu więc bardzo rzadko podobnie jak Charlotte ich widuje. W kuchni zastałam Bradley'a krzątającego się po kuchni robiąc sobie tosty. Usiadłam na blacie i patrzyłam na mojego kucharza. Wyjął dwa talerze i nałożył na nie posiłek.
 -Trzymaj mała, musisz coś zjeść zanim wyjdziesz do szkoły -uśmiechając się podsunął mi talerz z jedzeniem pod nos.
-Dzięki, ale nie idę do szkoły bo jest jakis zjad dyrektorów czy coś i mamy wolne-Odwzajemniłam uśmiech - Idę za chwilę na zakupy z Charlie.
-To jak idziesz na zakupy mogłabyś kupić rzeczy z tej listy? -Zapytał podając mi mały skrawek papieru na którym widniał spis produktów potrzebnych do kupienia.
-Pewnie -Odpowiedziałam chowając liste do kieszeni.
Wróciłam się do pokoju by wziąć torebkę w której znajdował się portfel, telefon oraz klucze. Listę zakupów wrzuciłam do torebki. Na ramiona narzuciłam czarno-białą koszule w kratę i wyszłam. Przywitałam się z Charlie buziakiem w policzek. Brunetka ubrana była w białą bluzę z logiem myszki Miki, jeans'owe spodenki oraz czerwone niskie conversy, zabrała mnie do galerii którą mijałam wczoraj w drodze do szkoły. Chodziłyśmy po sklepach jakieś 3 godziny, miałam juz dość naprawdę. Przypomniało mi się że brat dał mi listę rzeczy do kupienia, wyjęłam papierek z torebki i przejrzałam go. "cukier, jajka, pomidory, ogórki, nektarynki, brzoskwinie, kukurydza, ser mozzarella, ser feta, sałata lodowa, sok pomarańczowy, sok jabłkowy, sok multiwitamina, pepsi, popcorn, chipsy, płatki śniadaniowe,ziemniaki" tego napewno nie kupię tutaj w galerii.
-Charlie, musimy iść jeszcze do supermarketu. -Oznajmiłam przyjaciółce
-Oki, a po co? -Zapytała.
-Musze kupić kilka rzeczy bo brat mnie poprosił -Odpowiedziałam.
-Ty masz brata? Przystojny? ile ma lat? -zaczęła zasypywać mnie setką pytań o moim bracie.
-Tak mam -Uśmiechnęłam się - Nazywa się Bradley, ma czekoladowe oczy, loczki, słodki uśmiech i ogólnie jest bardzo uroczy. Ma 20 lat i studiuje medycynę, od małego chciał być lekarzem i pomagać ludziom.
-A pozn...- Przerwałam jej zdanie.
-Tak poznam Was, a teraz chodź do tego sklepu.
Z galerii do marketu było 5 minut drogi więc szybko tam dotarłyśmy, wzięłyśmy wózek i podjechałyśmy do alejki z owocami i warzywami. Wzięłam wszystkie potrzebne artykuły. Odnalazłyśmy resztę rzeczy z listy i spakowałyśmy je do wózka. Oczywiście nie obyło sie bez moich głupich pomysłów. Przesunęłam produkty na przód wózka i do niego wsiadłam.
-Co Ty robisz?-Zapytała brunetka śmiejąc się.
-Zaraz zobaczysz -Odpowiedziałam wsiadając do wózka -A teraz mnie wieź -Rozkazałam przyjaciółce śmiejąc się.
Charlie pchała wózek biegnąc, czasem udawało nam się robić drifty. Wygłupiałyśmy się i śmiałyśmy w najlepsze dopóki nie zauważyłyśmy chłopaka przed nami.
-Ty, teletubiś zejdź z drogi, bo będziesz płaski! -krzyknęłam do czerwonowłosego chłopaka stojącego tyłem.
Niestety nie odsunął się i wjechałyśmy w niego. Wypadłam z wózka prosto na jego plecy, popatrzyłam na przyjaciółke która tarzałą sie ze śmiechu na podłodze, ja również zaczęłam się śmiać, a czerwonowłosy chłopak był zdezorientowany.
-Przepraszamy ale nie zauważyłyśmy Cię i...no sam widzisz mamy z tego mały wypadek.
-Nic nie szkodzi -odwrócił się i zresztą tak samo jak my zaczął się śmiać.
To był Michael Clifford, o kuffa, wjechałam wózkiem w mojego idola i nazwałam go teletubisiem, Boże jaki ze mnie debil.
-Przepraszam Cię za tego teletubisia ale niecodziennie widzi się chłopaka o tak specyficznym kolorze włosów -Uśmiechnęłam się nieśmiało.
-No to od dzisiaj nazywaj mnie Po Clifford -Wypiął dumnie pierś.
-Po, mogłabym zrobić sobie z Tobą zdjęcie? -Zapytałam nieśmiało.
-Pewnie, jeżeli pozwolisz też chcę mieć zdjęcie z Tobą, wiesz, chciałbym zapamiętać osobe która nadała mi nowe imię. -Odpowiedział.
Zrobiliśmy sobie zdjęcia naszymi telefonami, później wstawię kilka z nich na Instagrama i Twittera.
-Zanim odejdę chciałbym zadać Ci jeszcze jedno pytanie. Jak masz na imię? -zapytał ukazując szereg białych zębów.
-Maddie- odwzajemniłam uśmiech.
Po chwili chłopak zniknął, a ja mogłam podnieść moją koleżankę z podłogi. Podeszłyśmy do kasy, ekspedientka zapakowała zakupy do reklamówek i wyszłyśmy. Usiadłyśmy na ławce i wrzuciłam zdjęcie z Michael'em na Instagram'a z opisem " Witam Po! Nie gniewaj się za tą stłuczkę w sklepie  " Oznaczyłam Go na zdjęciu oraz wrzuciłam kolejne zdjecie z Nim na Twittera z tym samym opisem. Przejrzałam instagrama i zauważyłam moje zdjęcie z Michael'em na jego instagramie z opisem "Nie gniewam się za tą stłuczkę. Od dzisiaj jestem teletubisiem! Panie i Panowie przed Wami Po Clifford oraz Maddie" Moje kaciki ust powędrowały do góry w szerokim uśmiechu. Następnie wspólnie z moją towarzyszką powędrowałyśmy do starbucksa gdzie wypiłyśmy swoje ulubione napoje. Wracając do domu długo rozmawiałyśmy o naszej śmiesznej wpadce, no ale wkońcu poznałyśmy Michaela Clifforda więc to chyba dobrze. Koło godziny 20;00 wróciłam do domu gdzie o dziwo zastałam nie tylko brata ale i także moich rodziców.
-Cześć kochanie.- mama powitała mnie ciepło już od progu.
-Cześć mamo, co tak wczśnie dziś w domu?- Zapytałam zaskoczona.
-Skończyliśmy dziś z tatą wcześniej i postanowiliśmy spedzić ten wieczór w domu.- kobieta uśmiechneła się do mnie.
Spojrzałam na tatę który widać dosyć zmęczony zasypiał już w szerokim, skórzanym fotelu przed telewizorem.
-Mamo, jestem bardzo zmęczona ponieważ dziś byłam z Charlotte na zakupach w galerii i trochę sie nachodziłam więc jeżeli pozwolisz to pójdę teraz do siebie.- krótko oznajmiłam wręczając mamie siatki z produktami z listy i powoli kierując się w stronę schodów.
-Dobrze skarbie, Śpij dobrze, Kocham Cię!
Weszłam do pokoju ciężko rzucając się na łóżko. Chwilę poleżałam i poszłam do łazienki ściągając z siebie ubrania. Po całym dniu chodzenia nareszcie  chwila spokoju, westchnęłam wychodząc spod prysznica. Powędrowałam do sypialni gdzie rozpakowałam  moje dzisiejsze nabytki a mianowicie; krótką czerwoną koszulkę, jeansowe szorty z wysokim stanem,naszyjnik, bransoletkę, sweterek , białe wysokie conversy oraz 2 pary obuwia Nike, Nike Stefan Janoski i Air Maxy -są naprawdę świetne.- stwiedziłam mówiąc do sama do siebie Schowałam ubrania do garderoby i udałam się do łóżka na którym spoczywał już mój laptop.  Otworzyłam go logując się na twittera, instagrama oraz facebooka. Od wejścia zauważyłam że przybyło mi zaproszeń oraz obserwatorów jednym z nich okazał się byc Michael Clifford. Niebywałe przecież zawsze byłam swego rodzaju "szarą myszką"  Chwilę jeszcze popisałam z Charlie po czym zamknęłam laptopa i odłożyłam go na biurko. Cicho wzdychając zawinęłam się w cieplutką kołdrę i zasnęłam niemalże odrazu po zamknięciu oczu.

----------------------------------------------------------------------------------------
No to mamy Rodział 2 , zapraszamy do komentowania bo to naprawdę motywuje do dalszej pracy (:
A&Z

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 1.

*kilka dni później*
Ugh. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w nowej szkole, strasznie się boje, nawet nie wiem dlaczego.Chciałabym kogoś poznać, zaprzyjaźnić się, takie małe marzenie. Nigdy nie miałam przyjaciółki więc nie wiem jakie to jest uczucie. Nagle mój telefon zaczął wibrować, no tak przecież ustawiłam sobie alrm przypominajacy o wyjściu do szkoły.Przerzuciłam plecak przez ramię i zbiegłam po schodach kierując się wstronę wyjścia. Rzuciłam krótkie "wychodzę" w stronę rodziny w salonie i wyszłam. Z tego co pamiętam mam iść cały czas prosto aż dojdę do "Baker Street" a później w prawo i znowu prosto aż ujrzę wielki budynek który jest moim celem. Okej, idę juz z 10 minut a Baker Street nadal nie widać. O, proszę jak na zawołanie, czyli teraz w prawo. Minęłam wielkie centrum handlowe, mnóstwo supermarketów, dwie lodziarnie, cukiernię oraz Starbucks'a. Zza uliczki wyłonił się chłopak który od tyłu całkowicie przypominał Luke'a. Blond włosy postawione na żel, czarne rurki, granatowa bluza, długie szczupłe nogi, lecz wątpie by to był On. Nagle zniknął, tak po prostu, tak jakby rozpłynął się w powietrzu. Ehh dobra nie ważne po prostu to oleję. Zanim się obejrzałam byłam przy wielkim budynku zwanym szkołą. Teraz czas na najgorsze, całe szczęście ze są lekcje, bo nie zniosłabym spojrzeń tych wszystkich ludzi skierowanych w moją stronę. Przy wejściu powitała mnie niska pucołowata blondynka, na oko miała jakieś 35 lat.
-Dzień Dobry, Ty pewnie jesteś Madeline, prawda?-Zapytała posyłając w moją stronę ciepły uśmiech.
-Tak to ja-odwzajemniłam gest-Mogłaby mnie Pani zaprowadzic na lekcję do klasy 3"a" liceum?
-Pewnie słoneczko, chodź za mną. Kobieta zaprowadziła mnie pod salę 106, zapukała i weszła.
-Witam,chciałabym Wam przedstawić nową uczennicę Madeline-Powiedziała zachęcajac mnie gestem ręki bym weszła do środka-Od dzisiaj będzie się z Wami uczyć.
-Witaj Madeline-Przywitała mnie nauczycielka siedząca za biurkiem. Czarna ołówkowa spódnica uwydatniała jej długie szczupłe nogi, na stopach spoczywały czarne, aksamitne szpilki, miała na sobie również białą, flanelową koszule z lekko niedopiętymi dwoma górnymi guzikami.-Usiądź proszę z Charlotte.
-Dobrze-kiwnęłam głową jednocześnie kierując się do przedostatniej ławki pod oknem. Moja nowa koleżanka była brunetką z długimi falowanymi włosami o pięknych zielonych oczach, miała na sobie biały T-shirt z logiem Starbucks'a włożony w marmurkowe spodenki z wysokim stanem oraz białe, krótkie conversy.
-Cześć, jestem Charlotte, ale możesz mówić mi Charlie-Uśmiechnęła się ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.
-A ja Madeline, ale mów mi Maddie-Odwzajemniłam uśmiech.
-Skąd do nas przyjechałaś?-Zapytała.
-Z Denver-odpowiedziałam nadal się uśmiechając, ta dziewczyna ma w sobie tyle pozytywnej energii że mogłaby się nia podzielić z całym Denver. Słyszałam że Australijczyczy są bardzo mili ale myślałam ze to kłamstwo, jednak się myliłam. Rozbrzmiał dzwonek sygnalizujący koniec tej lekcji. Wyszłyśmy z sali i Charlie oprowadziła mnie po szkole, ten budynek jest ogromny, jeszcze nie wiem jak ja zapamiętam co się gdzie znajduje ale z Charlie u boku myślę że dam sobie radę. Miałyśmy dość mało czasu gdyż przerwy w tej szkole trwają od dziesięciu do piętnastu minut z wyjątkiem lunch'u. Brunetka zaprowadziła mnie na małe patio znajdujące się na tyłach szkoły. Od wejścia powitał nas szereg wysokich krzewów które porastały piękne białe oraz czerwone róże, nie mogłam oderwać od nich wzroku. Usiadłyśmy na małej ławeczce na końcu alejki, już otwierałam buzię by coś powiedzieć, ale dzwonek sygnalizujący lekcję mi w tym przeszkodził. Reszta lekcji minęła dośyć szybko, bardzo cieszę się z tego powodu, bo chciałam juz wracać do domu.
Po zakończonych zajęciach postanowiłyśmy iść na małe co nieco do Starbucks'a. Zamówiłyśmy Caffe Latte i po odebraniu usiadłyśmy na kanapach przy oknie. Charlotte opowiadała mi o sobie kiedy nagle usłyszałam z jej ust bardzo smutne wyzwanie.
-Chciałabym Ci coś oznajmić, wydajesz się godna zaufania więc myślę że mogę się podzielić z Tobą tą informacją-powiedziała ze smutkiem na twarzy.
-Wal śmiało, nie krępuj się-Powiedziałam uśmiechając się by dodać jej otuchy.
-Cieszę się ze pojawiłaś się w naszej szkole, dotychczas nie miałam z kim rozmawiać o problemach.-jej kaciki ust lekko sie uniosły.
-A rodzina? Przyjaciele?Ktokolwiek?-Zapytałam.
-Rodzice mają mnie gdzieś. Ciągle wyjeżdzają na jakieś spotkania i bankiety a jak są ze mną w domu i się widzimy to dają pieniądze i mówią "Masz idź kup sobie coś ładnego" i znowu ich nie ma-Łza spłynęłam jej po policzku.
-Naprawdę jest mi przykro z tego powodu, chciałabym Ci pomóc ale nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc nie mam pojęcia jak mogłabym Ci pomóc, przepraszam.
-Poprostu bądź ze mną-Uśmiechnęła się, a ja Ją przytuliłam.
Po skończeniu naszych latte wyszłyśmy z lokalu podążajac w stronę domu. Na rogu Baker Street rozstałyśmy się żegnając ciepłym przytulasem. Wchodząc do domu udałam się do kuchni coś zjeść bo mój brzuch strasznie wariował z głodu. W kuchni była mama i pichciła Spaghetti, jejku jak ja kocham spaghetti, to jest moje ulubione danie.
-Cześć córcia jak tam w szkole?-Zapytała z nutką ciekawości w głosie.
-A bardzo fajnie, poznałam nową koleżanke, Nazywa sie Charlotte, ale mówię do niej Charlie, jest bardzo miła i przyjacielska-Odpowiedziałam nalewając sobie soku do szklanki.
-To fajnie cieszę się, a dlaczego Cię tak długo nie było?
-Poszłyśmy z Charlie do Starbucks'a na kawę by się lepiej poznać.
-Wyrwałaś jakichś przystojniaków?- Do rozmowy wtrącił się Bradley.
-Jeszcze nie- pokazałam mu język.
-Bradley, wyjmij talerze, a Ty Maddie sztućce i zanieście do jadalni- Powiedziała mama puszczając nam oczko. Brad i ja spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Wzięłam sztućce i przez przypadek wbiłam widelec Bradley'owi w tyłek, on wydarł się na cały dom i zaczął się śmiać i pocierać miejsce w które wbiłam widelec. Rzuciłam krótkie "przepraszam" śmiejąc sie i poszłam rozłożyć sztućce. Po zjedzonym posiłku powędrowałam do pokoju, usiadłam na łóżku i włączyłam białego laptopa firmy Apple i zalogowałam się na facebook'u i twitterze gdzie pierwsze co zobaczyłam to zdjęcia chłopaka którego rano widziałam z podpisem "Luke Hemmings widziany dziś rano w Sydney na Baker Street!"Gdy to przeczytałam zdałam sobie sprawę że rano widziałam Lukeya. Japierdziele, jaka jestem głupia, przecież to był Hemmo. Kim trzeba być by nie rozpoznać własnego idola? No tak mną. Po jakichś dwóch godzinach wyłączyłam laptopa i położyłam go na szafce nocnej. Otulając się niebieską, mięciutką kołdrą zasnęłam wtulając się w masę wzorzystych poduszek rozrzuconych przy ramię łóżka...

-------------------------------------------------------------------------
No to mamy 1 rodział, wiem że narazie nic ciekawego się nie dzieje, ale tak jak mówiłyśmy musicie przebrnąć przez te pierwsze rozdziały.
następny rozdział powinien sie pojawić maximum do 7 dni ;>
A&Z



piątek, 12 września 2014

Prolog.

*Pamiętnik Maddie,Wrzesień 2014*

Dear Diary.!
Rodzice dostali nową pracę w Sydney i musimy wyjechać. Wszystko co złe zostawiam za sobą tutaj w Denver i zacznę nowe życię w Australii, nię chcę pamiętać tych wszystkich fałszywych ludzi któzy kumplowali się ze mną tylko i wyłącznie dlatego że jestem bogata. Co prawda to prawda, jestem bogata, ale to zasługa rodziców któzy naprawdę ciężko pracują byśmy z Bradley'em mieli wspaniałe życie. Przez bogactwo nie czuję się lepsza, wręcz przeciwnie, czasem gdy widzę te fałszywe mordy łache na pieniądze aż mi niedobrze.                                          
 Maddie ♥


*Dzień Wyjazdu*
-Madeline,Bradley zbierajcie się, już późno a zaraz wyjazd!-Krzyknęła mama z nutką zdenerwowania.
-Dobrze Mamo!-odkrzyknęliśmy w tym samym czasie co było dziwne, bo wyszło jakbyśmy byli zsynchronizowani czy coś.

Z trudem dopięłam ostatnią walizkę, sprawdziłam każdy kąt w pokoju by upewnić się ze nic nie zostawiłam i wyszłam. Na korytarzu stał Bradley i trzymał w ręce nasze zdjęcie z dzieciństwa, na ten widok moję kąciki ust powędrowały do góry.
-Co tam trzymasz?-Zapytałam z uśmiechem.
-A nic- odparł chowając zdjęcie do tylnej kieszeni spodni.
-Pomógłbyś mi znieść walizkę na dół? Zrobiłam słodkie oczka niczym kot ze Shreka.
-Tobie? Pff,nie-zaśmiał się
-Dzięki, zapamiętam to sobie. Jak Ty będziesz potrzebował pomocy, oleję Cię tak samo jak Ty mnie-uśmiechnęłam się głupkowato.
-Jesteś taka głupia czy tylko udajesz?-Zapytał strzelając tzw. "Facepalma"-Przecież wiesz że na mnie zawsze możesz liczyć-Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Jakie to słodkie. Zazwyczaj rodzeństwo się nienawidzi, a my jesteśmy przeciwieństwem, możemy zrobić dla siebie wszystko. Taki brat to skarb.
Zeszliśmy po schodach i skierowaliśmy się w stronę wyjścia by spakować walizkę do ciężarówki z resztą rzeczy z przeprowadzki. Gdy wsiedliśmy do auta wyruszyliśmy na lotnisko, a za nami podążała ciężarówka.Po 15-stu minutach byliśmy już na lotnisku. Rodzice zdecydowali się zarezerwować lot prywatnym samolotem by uniknąć długiego czekania na wszystkie rzeczy, a tak to wszystko mamy przy sobie.Panowie wpakowali wszystko do samolotu i wystartowaliśmy. Od zawsze bałąm się lecieć samolotem ale w końcu musiałam przezwyciężyć swój strach. Jeszcze tylko 19 godzin lotu, jak ja tu wytrzymam? Wyjęłam swoją mp4, włożyłam słuchawki do uszu i puściłam sobie swoją ulubioną playlistę składającą się z piosenek mojego ulubionego zespołu czyli 5 Seconds Of Summer. Po dłuższej chwili usnęłam.

--------------------------------------------------------------------------------------
Rozdziały będa dodawane systematycznie co kilka dni.
Musicie przebrnąć przez te pierwsze, nudne rozdziały. Później akcja się rozwinie i będzie się milej czytało ;>
A&Z

czwartek, 11 września 2014

Bohaterowie.



|Madeline (Maddie) Gonzales|27.12.1996|



|Bradley (Brad) Gonzales|25.03.1994|



|Charlotte (Charlie) Blue|14.02.1996|





|Luke (Lukey,Hemmo) Hemmings|16.07.1996|








|Calum Hood|25.01.1996|






|Ashton (Ash) Irwin|07.07.1994|



|Michael (Mike,Mikey) Clifford|20.11.1995|

Bohaterowie Drugo Planowi:




|Georgia Gonzales|10.01.1975|



|Larry Gonzales|05.05.1974|


------------------------------------------------------------------------------
Wraz z nowo poznanymi bohaterami,zakładka "Bohaterowie." będzie aktualizowana ;>
A&Z